Nie dla JOW-ów

To co się wydarzyło w ciągu ostatnich 12 godzin wprawia nas w osłupienie. Najbardziej niepokojące są nielicujące z powaga urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej decyzje Bronisława Komorowskiego. Prezydent ogłosił rano i skierował popołudniu do parlamentu projekt zmian w konstytucji umożliwiających wprowadzenie w Polsce jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW). Inicjatywa prezydenta podjęta pod wpływem impulsu i doraźnej politycznej kalkulacji może spowodować nieodwracalne zmiany, które zdecydują o kształcie życia publicznego w kraju przez następne dekady.

Nie tylko sposób podejmowania tak ważnych decyzji jest skandaliczny, ale również sam postulat jest naszym zdaniem groźny. Nie przystoi prezydentowi bawić się demokracją.

JOW-y doprowadzą do oligarchizacji polskiej polityki i zabetonowania sceny politycznej. W jednomandatowych okręgach zwycięzca bierze wszystko, co spowoduje, że głosy milionów obywateli będą regularnie wyrzucane na śmietnik. JOW-y na zawsze zamkną drogę dla nowych sił politycznych i doprowadzą do hegemonii dwóch, dobrze nam znanych, prawicowych ugrupowań. Tak jak obecnie jest to w Senacie.

JOW-y sprawią, że wiele okręgów wyborczych, szczególnie w mniejszych miejscowościach, zamieni się w udzielne księstwa rządzone przez lokalnych kacyków. Będziemy mieć w sejmie 100 Henryków Stokłosów, którzy dzięki swoim wpływom i pozycji będą utrzymywać się latami u władzy. Analogiczna sytuacja panuje w wyborach na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, którzy mimo często beznadziejnych wyników potrafią utrzymać się po 4 kadencje na stołku. Brak jeszcze silnego społeczeństwa obywatelskiego i niezależnych lokalnych mediów sprawiają, że kontrola władzy jest iluzoryczna. JOW-y nie są cudownym lekarstwem na polskie problemy.

Swoim dzisiejszym wystąpieniem w sprawie JOW-ów Prezydent pokazał, ze nie zrozumiał głosu wyborców, którzy chcą zmian w kraju. Chcemy prawdziwej debaty i realnych propozycji a nie dyskusji wokół tematów zastępczych. Niech ta kampania będzie wreszcie o czymś.

Warszawski doktor Dolittle poszukiwany!

Warszawski doktor Dolittle poszukiwany!

Trwa konkurs na stanowisko dyrektora schroniska „Na Paluchu”. Może wśród Was jest osoba, która odmieni los ponad 1000 zamkniętych w klatkach istnień psich i kocich?

Chcielibyśmy, by dyrektorem Palucha została osoba o wielkim sercu, sprawdzona w bojach o prawa zwierząt. Władze miasta widzą na tym stanowisku przede wszystkim „sprawnego menedżera”, a przecież nie to jest kwestią najbardziej istotną!

Trzy grzechy ciężkie obecnej dyrekcji, które wymagają natychmiastowych działań to:
✘ wydawania psów na łańcuch i do kojców
✘ brak wizyt kontrolnych (przed lub po-adopcyjnych)
✘ brak zgody na wydawanie zwierząt do domów tymczasowych

Naszym zdaniem nowy szef schroniska powinien postawić sobie także następujące cele:
✔ rozbudowa systemu wolontariatu
✔ otwarcie schroniska dla osób niepełnoletnich – wolontariuszy (uczniów warszawskich liceów i techników, od 16 r. życia) oraz spacerowiczów (uczniów szkół podstawowych i gimnazjów, od 10 r. życia)
✔ przebudowa niewyremontowanej części schroniska i wprowadzenie ogrzewania do wszystkich boksów
✔ pozyskanie sponsorów w celu finansowania regularnych zabiegów pielęgnacyjnych i stomatologicznych
✔ opracowanie nowej umowy adopcyjnej zawierającej następujące punkty: obowiązek konsultowania przekazania psa w inne ręce na okres powyżej trzech miesięcy oraz obowiązek powiadamiania o zmianie danych kontaktowych właścicieli
✔ rozbudowa bazy zwierząt online z uwzględnieniem opisu stanu zdrowia (także z możliwością kontaktu w sprawie adopcji i dofinansowania leczenia)

Termin składania aplikacji mija 29.05, a warunki nie są zaporowe.

Link do ogłoszenia konkursowego: https://goo.gl/JFs8q4

Zachęcamy do kandydowania!

Pierwsza tura wyborów prezydenckich

Za dwanaście godzin rozpocznie się cisza wyborcza, a już w niedzielę weźmiemy udział w pierwszej i (prawdopodobnie) nie ostatniej turze głosowania w wyborach na Prezydenta RP.

Zapewne wielu z Was zastanawia się na kogo oddać swój głos. Niestety, nikomu nie poradzimy w podjęciu decyzji, bo my także nie wiemy.

Kampania wyborcza, choć barwna w swojej formie, ostatecznie okazała się przygnębiającym spektaklem z „wisienką na torcie” pod postacią urągającej standardom „debaty”, która odbyła się w ostatni wtorek. Żaden z kandydatów, czy to tzw. „systemowych”, czy też „antysystemowych”, nie zaakcentował w swoim programie konieczności rozwiązania kluczowych problemów, przed którymi stają teraz nie tylko miasta takie jak Warszawa, ale też cała Polska.

Kwestia ochrony środowiska, która wymusza zmianę paradygmatu myślenia nie tylko o rozwoju miast, ale też o bezpieczeństwie energetycznym Polski, w ogóle nie odnalazła posłuchu. Nikt nie zająknął się na temat problemu zabójczego smogu w polskich miastach albo konieczności długoterminowego zaplanowania odejścia gospodarki energetycznej uzależnionej od węgla i postawienia na odnawialne źródła energii. Nikt nie odwołał się do pojęcia dobra wspólnego wzniecając dyskusję o przestrzeni publicznej, sposobach jej zagospodarowania i planowania na pięćdziesiąt, a może sto lat, oraz tego jak obecnie – kosztem nas wszystkich czyli obywateli – wykorzystywana jest ona przez partykularne grupy interesu.

Czy trzeba wymieniać więcej?

Strukturalne problemy polskich uczelni wyższych, brak spójnej polityki społecznej przy fatalnych perspektywach demograficznych, upokarzająca obywateli publiczna opieka zdrowotna, coraz częstsze przypadki korupcji władzy samorządowej a na samym końcu tego nieskończonego łańcuszka historie o nepotyzmie i kumoterstwie na stanowiskach publicznych oraz w państwowych instytucjach i spółkach.

Bez długoterminowego planowania oraz podporządkowania myślenia o państwie i mieście przede wszystkim w kategorii dobra wspólnego nasza przyszłość nie „będzie miała na imię Polska” ani nic nie zagwarantuje nam powszechnej „zgody i bezpieczeństwa”, jak życzyliby sobie na plakatach tzw. „systemowi kandydaci”. Niestety – świetlanej przyszłości nie zagwarantuje też nam ani wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych, ani napisanie prawa od nowa, ani intronizacja Jezusa na króla Polski. Nie mówiąc już o prywatyzacji wszystkiego, co tylko można sprywatyzować, co w oczywisty sposób stoi w sprzeczności z myśleniem o „dobru wspólnym”, także, a może w szczególności, gdy mowa o mieście.

Nie zniechęcamy nikogo do głosowania – wręcz przeciwnie, apelujemy o ruszenie do urn i podjęcie świadomego, politycznego wyboru. Miejmy jednak świadomość, że każdy polityczny wybór, a także brak wyboru, wiąże się z wzięciem części odpowiedzialności za naszą przyszłość. Wszyscy jedziemy na jednym wózku – już w październiku odbędą się wybory parlamentarne, za trzy lata następne wybory do Parlamentu Europejskiego, a za niecałe cztery kolejne wybory samorządowe.

Warto przypomnieć od czasu do czasu politykom, że to my ich wybieramy i słusznie przypisujemy sobie prawo do tego aby ich odwołać, gdy nie będziemy już z ich rządów zadowoleni. Nie ma polityków nietykalnych i nikt nie pełni swoich funkcji wiecznie.

Udanego weekendu i mądrych wyborów!


Zdjęcie w nagłówku zaczerpnięte z Wikimedii na licencji CC AS A 3.0 autorstwa Julo.