“Nie da się” w Warszawie

Wczorajsza dymisja szefowej Zarządu Dróg Miejskich Grażyny Lendzion to wielki sukces mieszkańców Warszawy i ruchów miejskich.

Instytucja o ogromnym budżecie, nie dawała sobie rady z najprostszymi remontami, traktowała mieszkańców z butą, jak zbędnych petentów. Budżet obywatelski ujawnił skalę nieprawidłowości w ZDM. Dziesiątki projektów zostało odrzuconych, bo po prostu “nie da się.” Członkowie naszego stowarzyszenia wraz z innymi wnioskodawcami od początku afery z budżetem domagali się wyciągnięcia konsekwencji wobec kierowników wydziałów, którzy odpowiadają za fatalną koordynację prac i brak dialogu z mieszkańcami. Nasze listy, wywiady, mejle przyniosły rezultat.

Sama dymisja Grażyna Lendzion wiosny jednak nie czyni. Urząd Miasta musi przejść głęboką reorganizację. Obecnie w przeliczeniu na jednego mieszkańca wydajemy na administracje samorządową 450 złotych, podczas gdy na przykład Poznań już tylko 230 zł. Ilość urzędników wzrosła o 1/3 w ciągu ostatnich 8 lat, a razem ze spółkami miejskimi zapewne o połowę.
Płacimy jak za mercedesa dostajemy dużego fiata.

Miasto nie ma wizji rozwoju, plany zagospodarowania (ku uciesze deweloperów) uchwala się latami, przez co zyski z rozwoju Warszawy są prywatyzowane, koszta zaś uspołecznianie. Bardziej skomplikowane remonty przedłużają się, rozwiązania techniczne i drogowe przypominają te z lat 70tych. Spada jakość usług publicznych – szczególnie na nowych osiedlach. Reprywatyzacji brakuje elementarnej transparentności i pracują przy niej skompromitowane osoby. Wszechogarniający nepotyzm i partyjniactwo krępują rozwój miasta.

Jeśli za dymisją pani naczelnik nie pójdą kolejne systemowe ruchy skończy się tak jak z naczelnikiem estetyki, który przed referendum uwierzył w zapewnienia ratusza, że zarząd miasta jest gotowy na zmiany. Odszedł w ciągu kilku miesięcy. Panu Puchalskiemu nie życzymy takich przygód. Nowy szef ZDM daje nadzieje na poprawę sytuacji. Jednak bez szerokich zmian Warszawa będzie cały czas miastem, gdzie rządzi ratuszowe credo: “nie da się”.