Emilia na placu Defilad – stanowisko Miasto jest Nasze

Propozycja przeniesienia Emilii, którą dziś zaprezentowano na łamach Gazety Wyborczej to ważny krok w walce o modernistyczne dziedzictwo Warszawy. Zarówno ratusz, jak i developer tą inicjatywą potwierdzają, że Emilia to nie „blaszany barak”, ale obiekt wart zachowania na mapie stolicy. Z tego powinniśmy się cieszyć. Jednocześnie cała sytuacja pokazuje, że warto podnosić alarm, gdy niszczone są miejsca istotne dla mieszkańców. Warto walczyć o nasze dziedzictwo, bo dzięki szerokim protestom, inwestor zaproponował rozwiązanie kompromisowe.

Zanim jednak oddamy się ogólnej wesołości z takiego stanu rzeczy, pamiętajmy o tym, że niejednokrotnie otrzymywaliśmy ze strony miasta obietnice, które rzeczywistość gruntownie weryfikowała. Mamy, podstawy sądzić, choć przyznajemy to z bólem, że projekt przeniesienia Emilii może być tylko zgrabnym zabiegiem, żeby przed ostatnią prostą (pozwolenie na rozbiórkę datowane jest na połowę maja, jest więc czas by walczyć o ten obiekt) rzucić protestującym coś, co trochę ich uspokoi.

Warto przy tej okazji wspomnieć choćby budynek Smyka, co do którego obiecywano ochronę oryginalnej konstrukcji – co dzieje się w rzeczywistości, każdy z nas może zobaczyć na własne oczy, nawet pomimo optymistycznej wizualizacji, zawieszonej na fasadzie pewnie po to, by nie pokazywać aż tak wprost skali zniszczeń. Przywołajmy tu prorocze słowa prof. Waldemara Baraniewskiego:

To wyjątkowo skandaliczne postępowanie. Warszawa bezpowrotnie straci jedno z najwybitniejszych dzieł architektury. Mieliśmy dwa takie arcydzieła: Supersam i CDT. Supersam został zniszczony. Teraz ginie CDT i nasuwa się pytanie – gdzie są służby konserwatorskie? Już rozebrano część, w której mieściły się wspaniałe delikatesy – mogę przypuszczać, że rozpocznie się burzenie części administracyjnej, a bryła centralna zostanie rozebrana pod pozorem złego stanu konstrukcji na przykład.

Niestety mamy prawo podejrzewać, że optymistyczne założenie przenosin Emilii, też skończy się na „niespodziewanym złym stanie technicznym” i usłyszymy dobrze znane: „no chcieliśmy, przecież wiecie, ale nie da się”. Nie chcemy być złymi prorokami, ale przyznacie sami, że efekty dokonań „warszawskiej szkoły ochrony zabytków”, której symbolem jest właśnie szkielet Smyka, lub Hala Koszyki, każe zastanowić się, na ile wizja ukazana dziś na łamach Stołecznej, będzie realizowana w przyszłości.

Wicedyrektor MSN Marcel Andino Velez już parę miesięcy temu, w jednym z facebookowych komentarzy, pisał:

To konstrukcja monolityczna, betonowa, nie stalowa. Pocięcie oznacza rozpad – tego się nie da przenieść. Stalowy był Supersam i do przenosin się nadawał, można go było poskładać w innym miejscu. Ponadto, Emilia to także założenie, z pasażem, blokiem mieszkalnym i unikalnymi w skali warszawskiej napowietrznymi łącznikami. Sercem budynku jest jednak betonowa konstrukcja – detal (stolarka aluminiowa, posadzki z lastriko) jest w złym stanie i próba przenoszenia i składania ponownego nie wchodzi w grę. To się rozsypie. Nawet każda modernizacja budynku na miejscu oznaczałaby wymianę elewacji, oczywiście z zachowaniem podziałów, ale nie oryginalnych elementów. Ten budynek albo można ocalić w tym miejscu, albo nie da się go ocalić.

Prosimy więc o konkretne plany ze strony miasta i inwestora, jak ma wyglądać proces przenosin, a także analizę ekspertów czy jest to wykonalne i jakie stoi za tym ryzyko.

Jest także znacznie ciemniejsza strona całej sprawy. Propozycja przeniesienia i zbudowania od nowa (wszak konstrukcja musi być zmieniona w tej sytuacji) pawilonu Emilii w doskonały sposób obrazuje brak pomysłu warszawskiego ratusza na systemową ochronę powojennej architektury. Każdy przypadek rozpatruje się jednostkowo, w większości przypadków, zabytki przegrywają z nową zabudową, lub gruntownie zmienia się ich wizerunek, a materia oryginalna zostaje zachowana w szczątkowych ilościach. Przeniesienie budynku nie może być traktowane na równi z jego zachowaniem – powiedzmy sobie jasno, że powstały (przy dobrych wiatrach) pawilon od Pałacem, będzie nowym obiektem z elementami starego, zniszczone zostanie całe założenie (dwa pawilony z przejściem pomiędzy nimi). Z ochroną zabytków to nie ma wiele wspólnego. Chcemy działań z prawdziwego zdarzenia, bo złośliwi komentują, że może zrobić pod PKiN „skansen” i postawić tam wszystkie obiekty modernistyczne, stojące na drodze dubaizacji Warszawy. Może obok Emilii postawić Rotundę i miniaturki zburzonych już obiektów. Czy znajdzie się tam miejsce na pawilony Dworca Śródmieście? „Miasto przecież musi się rozwijać.” Postulujemy o podejście do ochrony powojennego dziedzictwa w sposób poważny i kompleksowy, a nie pojedynczym gaszeniem pożarów, co zresztą jest specjalnością rządzących Warszawą, nie tylko w tej dziedzinie.

Rozwiązanie zaproponowane przez Michała Krasuckiego i spółkę Griffin może być jedyną szansą na zachowanie, chociaż w części, budynku Emilii, który przez opieszałość byłego już (na szczęście) Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Rafała Nadolnego nie został wpisany do rejestru zabytków (nasz wniosek leżał u niego na biurku od sierpnia). Nie dajmy się jednak zwieść dobremu sercu inwestora i ludzkiemu obliczu miasta, ochrona dziedzictwa stołecznego, powinna być codziennością, a nie wielkodusznym gestem.

O tym, jakie są szanse na zachowanie obiektu w tym miejscu, a także jak powinna wyglądać systemowa walka o modernistyczne zabytki, będziemy rozmawiać na naszej debacie, w siedzibie MSN. Przyjdźcie, bo druga, tylna część założenia, w której odbędzie się spotkanie, ma jeszcze mniej szczęścia niż pawilon wystawowy i najprawdopodobniej pójdzie pod młot.

Jest jeszcze szansa na zachowanie Emilii, liczymy, że nowa Wojewódzka Konserwator Zabytków możliwie najszybciej, przychyli się do złożonego przez nas wniosku o wpis do rejestru, a my nie stracimy kolejnego zabytku z mapy Warszawy.


https://www.facebook.com/events/942840552436572/


Zdjęcie w nagłówku: Powojenny Modernizm

Powojenny modernizm – dziedzictwo warte zachowania

Przez dwie poprzednie dekady z przestrzeni Warszawy znikały budynki będące dobrymi przykładami powojennej architektury modernistycznej. Żegnaliśmy się, nierzadko bardzo emocjonalnie, z warszawskimi pawilonami handlowymi, kinowymi czy dawnymi domami towarowymi. Od mniej więcej dwóch dekad można także zauważyć wzmożone zainteresowanie powojenną architekturą modernizmu, który przestał być postrzegany przez pryzmat poprzedniego ustroju. Odbyło się wiele debat i dyskusji, powstało trochę książek i artykułów prasowych. Powojenna architektura przestała być widziana jako część minionej rzeczywistości politycznej, a stała się po prostu częścią polskiego dorobku myśli architektonicznej, twórczości plastycznej, rozwiązań inżynierskich. Wielokrotnie dyskutowano nad wartością konkretnych obiektów, z biegiem czasu coraz częściej wspominano z rozżaleniem te, których już nie ma, proponowano różne rozwiązania mające na celu jakąś ochronę.

Dzisiaj tych przykładów architektury handlowej pozostało już bardzo niewiele. Nie zamierzamy już zastanawiać się czy ochrona jest potrzebna czy nie – jesteśmy o tym przekonani. Nie zamierzamy prowadzić dyskusji, która nie sprowokuje konkretnych działań – debatę wykorzystamy jako element tych zabiegów. Znaleźliśmy się w czasie, który jest ostatnim momentem aby wprowadzić realne i skuteczne rozwiązania. Nie chcemy doprowadzić do sytuacji, w której historię polskiej i warszawskiej architektury powojennej będziemy mogli poznawać tylko połowicznie, w sposób niekompletny na podstawie fotografii i opisów.
Jesteśmy przekonani o tym, że architektura powojennego modernizmu zasługuje na zachowanie, czas na konkretne rozwiązania.


Wtorek, 1 marca, godzina 18:00

Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie/ Museum of Modern Art in Warsaw

ul. Emilii Plater 51, 00-124


Organizatorzy:
Tu było, tu stało
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Oddział w Warszawie
Miasto Jest Nasze
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie/ Museum of Modern Art in Warsaw


Most Krasińskiego od 2025 rok? A co teraz?

Wczorajszy wieczór spędziliśmy na spotkaniu radnych, stowarzyszeń i “drogowców” dotyczącym Mostu Krasińskiego. Spotkanie było pierwszym etapem lub może wstępem do właściwych konsultacji z mieszkańcami, które mają się odbyć w marcu. Wszystko rozpoczęło się od znanej już wypowiedzi Prezydenta Wojciechowicza, że most w planach jest od stu lat, jest potrzebny, wszyscy go chcemy itd. Prezydent zapowiedział, że most powstanie najwcześniej w latach 2021-2025! Zastanawia więc po co 5 lat wcześniej rozpoczęto aktualizację projektu. Czy aby w 2019 znów nie zmienią się przepisy, a miasto nie zleci kolejnej aktualizacji za 6 mln złotych? A może za rok znajdą się pieniądze i jednak most powstanie szybciej?

Następnie, po krótkim sparingu z radnym Michałowskim obydwaj wyszli. Jeden w proteście, a drugi po prostu do domu.

Dalsze spotkanie spędziliśmy na rozmowach ze ZMID, Inżynierem Ruchu i przedstawicielami firmy Mosty Katowice. Tematem był przede wszystkim odcinek od pl. Wilsona do węzła z Wisłostradą. Stowarzyszenie Żoliborzan broniło swoich postulatów, ZMID broniło konieczności budowy dwóch pasów, Inżynier Ruchu bronił świętej przepustowości. Do tego firma Mosty Katowice proponowała kładkę dla pieszych zamiast przejścia w stronę kępy potockiej, dzięki czemu będzie bezpiecznie, a samochodu dalej będą pędzić przed siebie. Wszystko razem nie miało charakteru profesjonalnego spotkania, a raczej mało istotnej kłótni.

Mamy poważne wątpliwości czy wynik wczorajszego spotkania zostanie przez Ratusz potraktowany poważnie, a wypracowane przez mieszkańców rozwiązania wdrożone w życie. Czy inżynierowie zauważą potrzebę zwężenia Krasińskiego, przejścia dla pieszych przy kępie i dwóch przy Czarneckiego, czy wytyczą drogi dla rowerów oddzielnie czy połączą je z ciągami pieszymi lub wprowadzą rowerzystów na parking?


Wszystkie elementy inwestycji powinny być naszym zdaniem poddane otwartej i rzetelnej dyskusji. Efekty tych spotkań muszą być brane pod uwagę, a plany zmieniane. Dlatego zachęcamy do udziału w konsultacjach. Wystarczy się zapisać (link) i przyjść na spotkania 4 i 10 marca.
http://www.konsultacje.um.warszawa.pl/most-krasinskiego