Prywatny akt oskarżenia dla członków zarządu Miasto Jest Nasze!

Nasz ulubiony handlarz roszczeniami nie daje o sobie zapomnieć. Po pozwie cywilnym dostaliśmy prywatny akt oskarżenia z artykułu 212 kodeksu karnego. Rodzinie Marcinkowskich – znanych warszawskich handlarzy roszczeniami i deweloperów – nie wystarczy, że zapłacimy 50 tysięcy złotych i przeprosimy ich publicznie. Chcą dla nas również kary więzienia.

W swojej działalności zawsze kierujemy się interesem publicznym. Każdy obywatel ma prawo pytać i być poinformowany o tym, jak władza samorządowa dysponuje majątkiem publicznym. Ma on prawo wiedzieć, w jaki sposób opłacane są szkoły, boiska, parki i czy wydatek na nie zwraca się w późniejszym bilansie. Ma on prawo wiedzieć, w jaki sposób decyduje się o tym, co i jak jest budowane w najważniejszych miejscach miasta.

Nieważne ile pozwów i aktów oskarżenia otrzymamy od naszych stołecznych oligarchów. Warszawa to nie jest Moskwa. Doprowadzenie do przejrzystości i transparentności procesu reprywatyzacji w Warszawie jest jednym z najważniejszych celów naszej działalności. Będziemy dalej przyglądać się temu, jak nasza władza oddaje publiczny majątek. Czas wielkiego bezhołowia się kończy.


Artykuł o pozwie autorstwa Wiktora Raczkowskiego do przeczytania w dzisiejszym tygodniku Przegląd.

 

Miasto jest Nasze pozwane za Warszawską Mapę Reprywatyzacji!

Kilka dni temu członkowie zarządu stowarzyszenia Miasto jest Nasze Jan Śpiewak i Marcin Jarzynowski otrzymali pozew od pana Macieja Marcinkowskiego i jego syna Maksymiliana. W pozwie Panowie Marcinkowscy zarzucają nam naruszenie swoich dóbr osobistych poprzez publikację Warszawskiej Mapy Reprywatyzacji oraz związane z nią komentarze MJN w mediach. W związku z tym domagają się publicznych przeprosin, zapłaty 50 tysięcy złotych oraz wnioskują o zabezpieczenie powództwa poprzez:

  • usunięcie strony reprywatyzacja.miastojestnasze.org
  • usunięcie nieprzychylnych Panu Marcinkowskiemu komentarzy z naszego profilu na Facebook’u
  • zakazanie nam na czas trwania procesu: publicznego formułowania w jakiejkolwiek formie stwierdzeń zawierających informacje lub sugestie, że którykolwiek z powodów działalności gospodarczej postępuje nieuczciwie, nieetycznie, działa w układzie z urzędnikami lub politykami, bierze udział w korupcji.

Oznaczało to de facto zakaz wypowiadania się przez nasze stowarzyszenie na temat działalności rodziny Marcinkowskich. Na szczęście, próba uciszenia nas została odrzucona przez sąd, który wniosek o zabezpieczenie powództwa oddalił.

Miasto jest Nasze powstało z potrzeby patrzenia władzy na ręce i dbania o interes publiczny. Przez osiem lat rządów Platformy Obywatelskiej w Warszawie nie istniała żadna opozycja, która byłaby w stanie rzetelnie kontrolować poczynania władz. Przez te osiem lat w trójkącie “władza-obywatele-wielki biznes” tylko głos “władzy” i “wielkiego biznesu” był słyszalny i reprezentowany. Nagłośnienie afery bemowskiej, ujawnienie samowoli konserwatorskiej na placu Zamkowym czy faktu sprywatyzowania Jeziora Gocławskiego i tunelu Trasy W-Z, odkrycie wykorzystania jednostek specjalnych GROM przez Hannę Gronkiewicz-Waltz do obsługi konferencji prasowej, ukazanie powiązań między Maciejem Marcinkowskim a politykami rządzącej Warszawą i Polską partii – to tylko część działań podjętych przez Miasto Jest Nasze w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

Ostatnie informacje prasowe ukazujące niejasne działania Ratusza związane z zamianą roszczeń pana Marcinkowskiego do boiska liceum na ulicy Foksal na działki na placu Defilad pokazują, że działalność takich inicjatyw jak Miasto jest Nasze jest kluczowa dla transparentności poczynań władzy. Nie zamierzamy dać się zastraszyć rodzinie Marcinkowskich. Warszawa to nie Moskwa, gdzie deweloperzy i oligarchowie mogą zamykać usta działaczom społecznym. Dzięki zadziwiającej bierności państwa i samorządu wyrósł w Warszawie wielki biznes dewelopersko-reprywatyzacyjny, który obraca kwotami rzędu miliardów złotych. Jego ofiarami stają się już nie tylko lokatorzy mieszkań komunalnych, ale wszyscy warszawiacy, którym odbierane są publiczne parki, szkoły, tunele a nawet jeziora. Nie damy się uciszyć: będziemy dalej informować opinię publiczną na temat działań władzy samorządowej godzących w interes publiczny.

[red_box]Zobaczcie za co nas pozywają: http://reprywatyzacja.miastojestnasze.org/ [/red_box]

 

Podwale – ciąg dalszy

Historia budynku na placu Zamkowym jest długa i pokazująca jak w soczewce całą patologie procesu inwestycyjnego w Warszawie. Patologię na której korzystają przede wszystkim sami urzędnicy i deweloperzy, którzy mogą w Warszawie budować de facto co chcą i gdzie chcą.

  • pozwolenie na budowę wydała matka jednego z architektów budynku mimo jawnego konfliktu interesów
  • warunki konserwatorskie miasto wydało mimo sprzeciwu Ministerstwa Kultury i Społecznej Rady Ochrony Dziedzictwa
  • konserwator nie skonsultował warunków z UNESCO mimo, że budynek leży w ostrej granicy strefy chronionej przez UNESCO i mimo tego, że sam wymagał wcześniej takich konsultacji m.in. dla pomnika katastrofy smoleńskiej który miał być położony kilkaset metrów od tej granicy
  • rejon Starego Miasta nie ma planu zagospodarowania terenu oznacza to, że decyzje budowlane wydaje się bez żadnych konsultacji społecznych
  • razem z działką na której stanął biurowiec zreprywatyzowano fragment trasy W-Z

Dzisiaj warto się zastanowić co ta historia mówi o naszym mieście. Oto w centrum Warszawy, w jednym z najważniejszych miejsc w Polsce powstaje budynek, którego architektura zagraża krajobrazowi Starego Miasta. Nie jest to tylko nasza opinia, ale opinia specjalistów z SARP, ekspertów UNESCO, wreszcie wielu zwykłych warszawiaków. Budynku, którego przynajmniej w warstwie deklaratywnej nie chce sama prezydent miasta. UNESCO jako jeden z głównych postulatów nakazało obniżenie dachu budynku o dwa metry. Inwestor nie słucha się tych zaleceń. Obniża dach o 30 centymetrów. Dlaczego? Bo nie będzie miał tylu metrów kwadratowych na wynajem. Po prostu trochę mniej zarobi. Woli na zawsze popsuć panoramę placu Zamkowego niż zrezygnować z części i tak gigantycznych zysków z inwestycji.

Smutne.